sobota, 21 marca 2015

Kącik kulturalny: Show'em What You're Made Of

Hej!

Nieco ponad rok temu, w tym poście, opisałam Wam pewien lutowy wieczór, w którym spełniło się jedno z moich największych marzeń, i w którym znów miałam kilkanaście lat i uśmiech na twarzy - koncert Backstreet Boys :) Jak się później okazało, nie był to ich jedyny koncert w Polsce, w lipcu znów zagrali, tym razem w Gdańsku, ale niestety nie mogłam być na tym koncercie i żałuję do dziś, jednak nie wątpię, że chłopaki zawitają do nas jeszcze nie raz.

Czas oczekiwania na kolejną płytę i trasę koncertową umiliła mi długo przeze mnie wyczekiwana premiera dokumentu pt. Show'em What You're Made Of, który powstał za okazji 20-lecia zespołu i opowiada jego historię od powstania, aż do momentu premiery 8 studyjnego albumu - In A World Like This i towarzyszącej mu trasy koncertowej. Pokazy filmu odbyły się w miniony poniedziałek, 16 marca, w sieci Multikino w całej Polsce, a chętnych do obejrzenia było sporo, np. w Warszawie w Złotych Tarasach zorganizowano dodatkowy seans :)


Show'em What You're Made Of to historia 5 chłopców, którzy dostali niepowtarzalną szansę, wykorzystali ją i dotarli na sam szczyt, stali się sławni i uwielbiani przez miliony. Jak się okazuje droga na samą górę wcale nie była usłana różami. Za sławę przyszło im słono zapłacić zdrowiem, uzależnieniami, odwykami, wypaleniem, odejściem jednego z członków grupy. Na ekranie oglądamy 5 dorosłych mężczyzn, którzy z rozbrajającą szczerością przyznają: tak, zostaliśmy stworzeni, mówiliśmy to co nam kazano mówić, śpiewaliśmy to co nam kazano śpiewać, wytwórnia wybierała za nas single, piosenki. Tak, tak było, ale teraz nie jesteśmy już od nikogo zależni, robimy to co chcemy, nagrywamy to co chcemy i jak chcemy.

Film przeplatany jest teledyskami, wywiadami z każdym z chłopaków i archiwalnymi materiałami z początków ich kariery, kiedy dopiero stawiali pierwsze kroki jako zespół, ćwicząc do upadłego choreografie i harmonię wokalną, śpiewając w szkołach, wszystko po to aby spełnić marzenie. Pomógł im je zrealizować Lou Perlman, człowiek, których ich stworzył i wypromował, ale też oszukał i okradł, który obecnie siedzi w więzieniu za matactwa finansowe. Zespół musiał mu zapłacić ciężkie pieniądze za prawa do tego co stworzyli. Towarzyszymy też chłopakom w podróży do miejsc z ich dzieciństwa, podróży pełnej emocji, śmiechu, bólu i łez. Nie dało się nie wzruszyć, kiedy Kevin opowiadał o swoim ojcu, a Nick wyznał, że jego rodzina widziała w nim jedynie znaczek dolara i kurę znoszącą złote jaja. Najbardziej poruszyła mnie jednak walka Briana o odzyskanie jego pięknego, dźwięcznego, wręcz anielskiego głosu, walka o każdy dźwięk i słowo. Chyba żadne słowa nie są w tanie opisać tego co on czuje, jak cierpi i zmaga się z chorobą, która zabiera mu najcenniejszy dar. W ogóle temat jest trudny nie tylko dla Briana, ale również dla całego zespołu, co z resztą sami przyznają w filmie.

Na senasie wylałam mnóstwo łez, ale też często śmiałam się tak, że aż mnie brzuch bolał, chłopaki mają nieprawdopodobny dystans do siebie i potrafią się śmiać z samych siebie. Boki zrywałam jak wspominali początki kariery, czyli gołe klaty, porozpinane koszule i ponętne ruchy na scenie, na widok których fanki mdlały, szalały i dały się pokroić żeby tylko tej klaty dotknąć. Sama taka byłam i aż się trzęsłam z uwielbienia na takie widoki :) I jak tak sobie przypominałam siebie sprzed tych kilkunastu lat to śmiałam się jeszcze głośniej :)

Film rzuca też nieco inne światło na kulisy ich sukcesu, jak już pisałam wcześniej zapłacili za niego wysoką cenę. Kiedy Brian przechodził operację serca, nawet nie odwołali koncertów, AJ i Nick za życie na świeczniku zapłacili uzależnieniem od alkoholu i narkotyków, a po 10 latach bajka się skończyła, mieli się nawzajem dość i na jakiś czas zawiesili działalność i od tej pory muszą walczyć z przypinaną im wiecznie łatką "próby powrotu na rynek muzyczny", Ale tak naprawdę oni wcale nie muszą na niego wracać bo wciąż na nim są, po latach 1999- 2002 roku, czyli okresie największej popularności, wydali 4 albumy i w planach mają kolejne, na ich koncerty walą tłumy, może nie takie jak te 10 lat temu, ale jednak tłumy :)

Dla mnie film był czymś więcej niż tylko historią o boysbandzie, dla mnie ten film był historią o 5 facetach, najlepszych przyjaciołach, którzy kumplują się na śmierć i życie, kłócą, dają po pysku, ale stoją za sobą murem i wyciągają za uszy z dna. Widzieli się w najlepszych i najgorszych momentach swojego życia i wg mnie, czy będą tworzyć zespół czy nie, wciąż będą mogli na siebie liczyć. I właśnie dlatego film polecam każdemu :)

2 komentarze:

  1. właśnie niedawno w radiu leciała ich piosenka, choć w mało kiedy teraz puszczają takie nuty:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem ich fanką, ale fakt, tworzą kawał historii muzyki :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za Wasze komentarze, każdy czytam, z każdego się cieszę i każdy kolejny to dla mnie motywacja do dalszego blogowania :)